
Blog
Czy warto być fighterem? Krótka historia o kręglach fińskich


1. „Czy warto być fighterem? Krótka historia o kręglach…”.
Powyższą historię „Czy warto być fighterem? Krótka historia o kręglach…” należy traktować jako uzupełnienie do mojej książki pt. „Zagadnienia treningu w kręglach fińskich”, a z drugiej strony jako luźny zbiór przemyśleń, spostrzeżeń, zapamiętanych zdarzeń i mój pamiętnik z gry w kręgle fińskie w latach od 2022 do 2025 roku.
Kolorowe diagramy na zdjęciach przedstawiają:
- „Ważność” – wagę elementu w kręglach fińskich;
- „Trudność” – trudność wykonania tego elementu w meczu;
- „Częstość” – częstotliwość tego zagrania, jaka zdarza się podczas meczu.
A wszystko to może być na poziomie niskim, średnim lub wysokim. Czyli zaczynamy jak u Hitchcocka, najpierw są „Dystanse”, a potem…

2. Dystanse
Dystanse to zbijanie kręgli na odległościach przede wszystkim 8, 9 i 10 metrach, a nawet dalej. Dystanse to są elementy dyscypliny kręgli fińskich, którymi się wygrywa mecze! Jeśli zawodnik ma to wytrenowane, to można go przyrównać do hetmana na szachownicy. Nic mu nie grozi, albo inaczej, niewiele mu może zagrozić. Ponadto ta sztuka zakryje mu niektóre niedociągnięcia, czy braki w innych elementach.
Kiedyś spytano się Zygmunta Broniarka: „Gdzie pan się nauczył tak dobrze języka angielskiego?”. On odparł ze spokojem: „Ja nigdy się nie umiałem nauczyć tego języka, uczyłem się tylko słówek na pamięć”. Podobnie jest tutaj. Trzeba zbijać, zbijać i jeszcze raz zbijać kręgle na dystansach ośmio-, dziewięcio- i dziesięciometrowych – regularnie, i nie przejmować się niczym.
Tak, jest też i druga strona medalu – czas. Czas poświęcony regularnemu z zaangażowaniem treningowi. Żeby regularnie zbijać kręgle na odległości 8 metrów ze skutecznością powyżej 50% do tego potrzeba jest grubo ponad pół roku treningu. Po roku treningu taki zawodnik, praktycznie już nigdy nie zejdzie poniżej 50% skuteczności. Po półtora roku zawodnik będzie już trafiał „8” w granicach 70% skuteczności, a jego celem stanie się niebotyczna granica 80% zbić na odległości ośmiu metrów. To może nastąpić nie wcześniej niż po 2 latach treningu. Po tym czasie gracz się zorientuje, że zbicia na dziewięciu metrach ma zawsze powyżej 60%, a na dziesięciu metrach podchodzi pod 50% skuteczności. Bo ważne jest, by odległości ośmio-, dziewięcio- i dziesięciometrowe równolegle ze sobą trenować, aby wyrobić sobie pamięć mięśniową. Przy takim wytrenowaniu zawodnik nie musi się obawiać swojego występu na zawodach, on nie będzie miał wpadek. Jego forma będzie zawsze wysoka, a przede wszystkim równa. Da to mu też spokój i niepotrzebne wchodzenie w zawikłane meandry taktyczne. Wytrenowanie na poziomie 80% na „8” da mu możliwość nawet zawalczenia o medal na mistrzostwach Europy, a nawet w mistrzostwach świata. A przy okazji zawodnik zobaczy jak wspaniały jest jego organizm i jakie bariery będzie pokonywał, które wcześniej wydawałoby się są nie do pokonania.
Na ostatnich mistrzostwach świata w Gołotczyźnie, jedna z klubowych drużyn niemieckich grała przeciwko Japończykom. Niemcy postawili Japończyków pod ścianą. Musieli zbić kręgiel po przekątnej, tam było grubo ponad 11 metrów, może 12 metrów. Młody Japończyk stał wyprostowany i może przez 2 minuty się przymierzał do tego rzutu. Trafił, wygrali…
W mojej historii miałem też wiele tego typu przypadków. Podzielę się tylko dwoma przykładami. W pierwszym przypadku na ostatnich mistrzostwach Polski w Żywcu w 2025 r. podczas gry podwójnej w 1/8 finału przeciwko drużynie Zabrodaczeni Szczecin trafiłem kręgiel na odległości 11 metrów (mogło być i ciut więcej)! To było na 2:0, a mecz wygraliśmy 3:0. W drugim przypadku miałem rzut kończący na wygranie półfinałowego meczu przeciwko KF Format Sztum w Halowych Mistrzostwach Polski w Puszczykowie w 2025 r. – dokładnie 10,20 m (po przekątnej). Trafiłem. Z reguły tak jest, że te kończące, najbardziej ważące rzuty … wychodzą. Trzeba dodać, że dystanse to też odległości od piątego do siódmego metra. Odległości piątego i szóstego metra traktujemy treningowo (znacznie mniej). Jednak pamiętajmy, niejeden zawodowiec wyłożył się na „szóstce” i pojechał z płaczem do domu. Każdą odległość traktujemy poważnie! „Siódemki” trenujemy ilościowo podobnie jak „ósemki” i wyższe.
I na koniec. Załóżmy, że jest zawodnik, który ma tylko jeden element wytrenowany, a mianowicie dystans na „10” w 100%. Czy będzie on wygrywał turnieje? Nie, będzie gdzieś tam w środku stawki, ale turnieju nie wygra. Dystanse są skorelowane z innymi elementami, takimi jak rozbicie, wybicie itd. Zawodnik musi umieć wszystko!
Trudność: wysoka
Częstość: średnia

3. Krótsze odległości
Zdecydowanie najwięcej rzutów w meczu jest na odległościach od 3,5 do 5 metrów. Tutaj mamy szerokie pole do popisu w ramach treningu. Możemy ustawiać kręgle w każdych konfiguracjach do zbić: kręgle zasłonięte, „dwójki” (dwa blisko siebie kręgle), „trójki”, mogą być i „czwórki”, „bramki” itp. Wszystko zależy od naszej wyobraźni. Na odległościach krótszych, które występują przede wszystkim w początkowej fazie seta nie wolno nam się pomylić! Jeżeli zawodnik w tej fazie seta nie trafi, to tak, jak by stracił 10-12 pkt oraz oczywiście kolejkę (grozi to dalekosiężnymi konsekwencjami). Jeśli nie trafi się w końcowej fazie seta, to może to nie być aż tak bolesne, ponieważ zawodnicy są już „rozdrobnieni”, a wszystkie wysokie numery pozabierane.
Jeden ciekawy przykład z meczu drużynowego. Mecz pięciosetowy do trzech wygranych setów. Zaczyna przeciwnik, rozbijając za 11 pkt. Nasz zawodnik nie trafia wolnej siódemki na … czwartym metrze! Następnie przeciwnik dalej rozbija grupę kręgli za 9 pkt. i jest już 20:0. Co to oznacza? Oznacza to tyle, że przeciwnik prawdopodobnie wygra ten mecz 3:2, ponieważ będzie miał rozbicie w piątym secie, przy zachowaniu wygrywania setów podczas swojego rozbicia. Jeśli się spotykają w meczu dwie silne równe drużyny (lub indywidualnie – równi gracze) to wszystko ma znaczenie. Powyższy przykład pochodził z meczu Francja – Polska 3:2 podczas finału ME w Ostrawie w 2024 roku.
Trudność: średnia
Częstość: wysoka

4. Rozbicie
Według mnie rozbicie to ciągle niedoceniane zagranie, a dodatkowo ten element gry ściśle koresponduje z dystansami. Tutaj zawsze jest problem. Możemy rozbić na dwa sposoby (według dwóch różnych taktyk). Rozbicie silne (za 12 pkt), gdzie kręgle rozproszą się we wszystkich kierunkach. Oraz rozbicie lekkie z mniejszym ryzykiem nietrafienia (też za 12 pkt) gdzie kręgle tylko się położą blisko siebie. Dzisiaj już wiadomo, że pewniejszy jest ten pierwszy wariant, daje on większe prawdopodobieństwo wygrania seta oraz punktów w nim zgromadzonych. W pierwszym wariancie, gdy rozbijemy silnie za 12 pkt (lub wysoko), kręgle mogą się nam tak ustawić i co często bywa, że przeciwnik w swoim zagraniu może nawet nie zdobyć 6 pkt, jeśli mu coś tam większego nie wyskoczy. Natomiast w drugim przypadku, przeciwnik w swoim zagraniu zastosuje rozbicie, tak jak by zaczynał swojego seta i jeszcze może zgarnąć 12 pkt dodatkowo rozbijając to „towarzystwo”.
Serwis zawsze miał swoją wysoką wartość. W tenisie ziemnym, w tenisie stołowym to rzecz naturalna. Na ostatnich niedawno skończonych mistrzostwach świata w siatkówce, które wygrali Włosi, ich największym atutem była zagrywka, tym zaskoczyli nie tylko rywali, ale i zadziwili cały świat. Odezwały się nawet głosy, by teraz serwować z dwóch rąk… Potęga rozbicia w kręglach fińskich jest aż nadto widoczna. Podczas wielkich imprez, takich jak mistrzostwa Europy czy świata takie nacje jak Finowie, Estończycy, Austriacy, Francuzi nie bawią się w głaskanie kręgli, rozbijają, ile mają siły w ręce.
Rozbicie to bardzo ważny element! Od tego zależy, jak potoczy się dalszy przebieg gry. Może on dać zawodnikowi na początku dużą przewagę i … spokój w grze. Jak widać, na diagramie trudność tego elementu jest na wartościach niskich. Tu nie potrzeba jakiegoś skomplikowanego i mozolnego treningu, tym bardziej że zdobyta tu umiejętność przyda nam się podczas wybijania. To, dlaczego w to nie „zainwestować” podczas treningu i później w meczu?
Trudność: niska
Częstość: niska

5. Wybicie
Rzadko stosowany element, częściej przy gładkim podłożu (np. mączka na korcie tenisowym). Jednak są sytuacje podczas meczu, że jest to jedyne wyjście dla zawodnika, by się obronić przed porażką. Skuteczne wybicie kręgla pod samą linię końcową może nas wybawić z kłopotu. Dlatego warto to uderzenie mieć w swoim arsenale dobrze wytrenowane.
Kiedyś kilka lat temu (zaraz na początku mojej kariery) grałem na jednym turnieju w grze podwójnej. Gdy się już kończył mecz, mieliśmy do wybicia kręgiel z … 3,5 metra. Jednak mój partner nie umiał wybijać. Po prostu wybił ten kręgiel standardowym zbiciem, nie za daleko. Gdyby to zagranie trafiło na mnie, może losy tego finału by się potoczyły inaczej. W innym przypadku podczas Klubowych Mistrzostw Europy w Trumau k. Wiednia w 2025 r. mieliśmy już zdobytych 49 pkt w secie, a przeciwnicy byli daleko za nami. Francuz Florentin Ryuga wybił nam jedynkę prawie pod dziewiąty metr. Wszyscy trzej w drużynie po kolei nie trafiliśmy tej jedynki… Jak widać, warto umieć dobrze wybić kręgiel.
Trudność: niska
Częstość: niska

6. Wyłuskanie tylne
Ten element w grze należy do najtrudniejszych zagrań. Jest to element specjalistyczny. Chodzi tu o to, by „wyciągnąć” (zbić) kręgiel stojący tuż za innym kręglem lub grupą kręgli. Na to nie ma gotowej recepty jak to robić, po prostu trzeba trenować, trenować i jeszcze raz trenować, nawet kosztem innych zagrań.
Na niedawnych Czwórkowych Mistrzostwach Polski w Mölkky w Gołotczyźnie po wyjściu z grupy z drugiego miejsca trafiliśmy w 1/4 na zespół Zakręgryfka Unzerstörbar ze Szczecina. Było 1:1 w setach. Drugi set był już w kieszeni, ponieważ przeciwnicy mieli kręgiel z numerem dziewiątym zakryty przez inny kręgiel. Było to na 4,5 metra. Do strefy rzutu podszedł Marcin Henkelman, trochę się zastanowił, czy wybijać nam gołą piątkę, czy rzucać tę dziewiątkę. Zdecydował się na ten drugi wariant i wysokim lobem, świecą … strącił ją! To było jak nokaut, myśmy się już w tym meczu nie podnieśli. Czegoś takiego nigdy nie widziałem i prawdopodobnie już nigdy nie zobaczę. Podobno ktoś to nagrał…
W innym przypadku, niedawno na ostatnim turnieju Masters TOP-16, grałem przeciwko Łukaszowi Szulcowi z Tczewa. W drugim secie została mi do końca jedynka (na odległości powyżej 5 metra) niepilnowana w promieniu 1 metra. Szulc, nie wiem, jakim cudem zakrył mi ją dokładnie. Nie miałem innego wyjścia musiałem rzucać. Trafiłem … to było mistrzostwo świata! Pytanie, czy to był przypadek? Nie, to nie był przypadek, ponieważ na treningu to trenowałem, może nie w takim agresywnym ustawieniu, ale regularnie to trenowałem. Gdyby to nie była ostateczność, nie podjąłbym się tego. Z reguły tak jest, że to, co nie wychodzi na treningu w ostateczności wychodzi w meczu.
Trudność: wysoka
Częstość: średnia

7. Wyłuskanie przednie
Coś w rodzaju odwrotności do poprzedniego tematu. Teraz kręgiel, który chcemy zbić stoi blisko, ale przed innym kręglem lub grupą kręgli. Ten element treningu robi dziś furorę na każdych większych mistrzostwach, czy to Europy, czy świata. Jest już coraz częściej stosowany. Wielu zawodników przykuca podczas tego zbicia, a Japończycy wykonują to z kolan. Zbijak musi być rzucony delikatnie (lekko), nisko nad podłożem i najlepiej nachwytem, co bardzo podnosi skuteczność zbicia. Nachwyt powoduje, że zbijak po rzucie leci z odwrotną rotacją, co spowoduje wyhamowanie go na podłożu i późniejsze delikatne trącenie wybranego kręgla. Jeśli do tego dodamy, że rzut jest wykonany z kolan (co wykonują wszyscy Japończycy) jest to bardzo skuteczne w meczu, mimo że nie jest to łatwy element. Rzucanie z kolan, praktycznie do zera eliminuje niepotrzebne drgania ciała zawodnika w pionie.
A czy można ten element wykonać podchwytem? Jak najbardziej. Jeżeli zawodnik lepiej się czuje w tym elemencie podchwytem – niech rzuca! Na ostatnim turnieju Masters w Tczewie w 2025 r., gdzie występowało szesnastu najlepszych zawodników Mölkky w Polsce zorganizowano dodatkowe konkurencje specjalistyczne z cyklu „Skills Challenge”. Jedną z konkurencji był właśnie powyższy element pod nazwą „Rzut przed grupę”. Trzeba było wyłuskać pojedyncze kręgle przed grupą. Były tylko dwie próby. Na pewno była spora grupa zawodników rzucających nachwytem, ale tylko mnie (rzucałem podchwytem) ta sztuka udała się dwukrotnie. Można? Można! Jednak trzeba tu podkreślić, że tego tupu elementy trzeba się już uczyć nachwytem. Jedyny przypadek, gdzie zalecany jest tu podchwyt to gra na naturalnej trawie, ponieważ tam trzeba dodać lekkiej siły, by zbijak doturlał się delikatnie do wybranego kręgla.
A co zrobić, jeżeli kręgiel do zbicia jest przyklejony przed innym kręglem? Czy można go ruszyć? Okazuje się, że tak! Rzuca się zbijakiem z lewej lub z prawej strony, podkręcając zbijak w dłoni. On zatacza następnie koło na ziemi (żwirku) i swoim końcem zbija kręgiel z prawej lub z lewej strony. Niestety jest tylko jeden człowiek w Polsce, który to potrafi, a mianowicie Miron Skołuda z Puszczykowa k. Poznania. Na niedawnych ME w Trumau ten zawodnik popisał się tym zagraniem w kończącym rzucie na wygranie meczu, przeciwko innej polskiej drużynie. Gdybym tego nie widział, nie uwierzyłbym…
Trudność: wysoka
Częstość: niska

8. Piony
Piony (rzuty zbijakiem pionowo) zawsze były tematem do wielu dyskusji. Rzucać czy nie rzucać? Jeżeli zawodnik ma ten element wytrenowany, jak najbardziej rzucać. Jednak widziałem wielu zawodników, którzy bezrefleksyjnie podchodzili do tego rzutu, tracąc kolejkę. Kręgle sklejone zewnętrznie są o wiele łatwiejsze od tych wewnętrznych. Jedna wskazówka, aby dobrze zbić pionem kręgiel sklejony (przede wszystkim ten środkowy – wewnętrzny), trzeba tak rzucić zbijakiem, by ten swoim końcem trafił w owal (główkę) kręgla. Wtedy jest największe prawdopodobieństwo wyłuskania tego kręgla z grupy.
Pion na pewno wykorzystamy, gdy już nie mamy wyjścia. Na ostatnich MP w Żywcu w 2025 r. przydarzyło mi się ciekawe, ale radosne zdarzenie. W grupie grałem z Bartłomiejem Henkelmanem ze Szczecina. Pod koniec pierwszego seta mieliśmy obaj po 38 punktów. Tylko dwunastka była do rozegrania pionem. Nie było innego sensownego wyjścia. Pierwszy rzucał Bartłomiej, nie trafił. Drugi rzucałem ja, trafiłem. W drugim secie, o dziwo powtórzyła się analogiczna sytuacja. Obaj mieliśmy po 39 punktów. Tylko pion na jedenastkę wydawał się prawidłowym rozwiązaniem. Pierwszy rzucał Bartłomiej, nie trafił. Drugi rzucałem ja, trafiłem. Jednak trzeba przyznać, że wynik z powodzeniem mógłby być w drugą stronę. Pion to zawsze jest loteria…
Trudność: wysoka
Częstość: niska

9. Bramka
Ten element podaję tylko jako uzupełnienie do mojej książki, ponieważ tam nie ma tego zagadnienia w rozdziale ZBICIA – RZUTY SPECJALNE. Nazwałem go „bramka”. Kręgle ustawiamy tak, by mieściły się w długości zbijaka. Na początek trenowania tego elementu można ciaśniej je ustawić. Odległość od drewnianej strefy rzutu to dokładnie 5 metrów. Kręgli jest 12 sztuk, dlatego bramek będzie 6 par.
Przy zbijaniu bramki największą uwagę trzeba zwrócić na to, by zbijak dokładnie trafiał w drewno. Jeżeli zbijak uderzy o podłoże przed bramką, zapewne trącony zostanie tylko jeden kręgiel. Rzucamy nisko nad podłożem. Odległości 4 i 6 metrów nie wybieramy. W pierwszym przypadku będziemy wszystko trafiać, w drugim odwrotnie. Najlepszy dystans do treningu jest tu 5 metrów. Element ten poprawi znacznie naszą celność oraz co najważniejsze spowoduje, że wytrenujemy w sobie rzut poziomy zbijakiem. A jeżeli taki przypadek trafi nam się w meczu, nie będziemy mieli już oporów, by zastosować tę wyuczoną umiejętność.
Trudność: średnia
Częstość: niska

10. Taktyka
Im bardziej jest wyszkolony zawodnik w kręglach fińskich, tym mniej go interesuje taktyka. Im więcej będziemy grać w wielkich turniejach, tym więcej nabierzemy doświadczenia w taktyce. Wydaje się, że gra w kręgle fińskie to prosta rzecz, i tak jest. Dlatego też taktyka powinna być prostą rzeczą. Najgorsze w kręglach jest trzymanie się z góry określonych zasad według jakichś ideologii w głowie. Zawodnik w meczu powinien mieć „czystą” głowę i podejmować decyzje zdrowo-rozsądkowe.
Nigdy nie zapomnę sytuacji jak kilka lat temu po wygranym secie w „drużynówce” na wielkiej zagranicznej imprezie, była dziewiątka do brania, by zabezpieczyć sobie rozbicie w decydującym secie, a tu słyszę: „Wybij im czwórkę (na, którą było 2% szans), nie ma znaczenia, kto będzie rozbijał, wybijaj!”. Wiadomo jak to się skończyło, gdzieś jeszcze jest zwykły rozum i zdrowy rozsądek… Naprawdę, szkoda było mi tego meczu.
Proste decyzje wcale się nie kłócą z dłuższym wspólnym naradzaniem się. Rok 2025, Halowe Mistrzostwach Europy w Pradze, to mógł być ćwierćfinał, grały bodajże dwie drużyny francuskie między sobą. W jednej drużynie była kobieta (wszyscy bularze – widać po rzutach). Oni przed każdym rzutem dyskutowali i naradzali się 5 minut. Nawet wtedy mnie by było wstyd im powiedzieć: „Czas!”. A niech się naradzają i 10 minut, jeżeli organizatorzy na to pozwolą. Tutaj na myśl przychodzi jeszcze inne ciekawe spostrzeżenie. Na tych mistrzostwach nikt nie kruszył kopii, czy ktoś dotknął drewnianą strefę rzutów, czy nie. Bo w tej penalizacji dotyczącej fauli można dojść do absurdów. Doprawdy trudno w Polsce zrozumieć niektórych ludzi w tej materii…
Podczas II Turnieju Drużyn Czteroosobowych Mölkky4U (w ramach przygotowań do Mistrzostw Świata) w Puszczykowie (15.06.2025) grałem w drużynie „ZaGRYFka & King”. Po wyjściu z grupy wygraliśmy kolejno z czterema silniejszymi od nas drużynami, przynajmniej tak się wydawało, by się znaleźć w finale. To było wtedy coś! Fantastyczna sprawa. W drużynie grali wtedy Łukasz Szulc, Bogusław Król, Bartłomiej Kordecki i Beata Górska. Faktycznie, podczas tych meczów naradzaliśmy się podczas każdego rzutu przez dłuższą chwilę. Nikomu to nie przeszkadzało, a efekt końcowy był znakomity! No, wiadomo, że jeśli jest „goły” wysoki numer na placu, to nikt nie będzie się zastanawiał i pytał co robić.
Warto też wspomnieć o dziwnym zjawisku. Niektóre zespoły podczas zawodów ogarnia mania numerologii. Jeszcze daleko do połowy seta, a niektóre kręgle stają się wyrocznią, i to bez względu, czy są do wyciągnięcia, czy nie. Nierzadko słychać odpowiedź: A po co nam dwunastka? I tak drużyna „morduje” się nie z przeciwnikiem, tylko ze swoimi kręglami. W każdym sporcie, w kręglach fińskich też, jeżeli zawodnik, drużyna (pomijając już ich wysokie wyszkolenie) jadą na zawody rangi mistrzostw Europy, mistrzostw świata (ale dotyczy to też mniejszych krajowych turniejów), to muszą wiedzieć, po co oni tam jadą, czy po wynik, czy na zabawę? Jeśli na zabawę, to nie można mieć później pretensji o wynik. Jeśli po wynik, to musi być zachowany sportowy reżim, nie ma innego rozwiązania. Na wielkich imprezach od razu widać, które drużyny przyjechały zawalczyć o najwyższe trofea i jest ich naprawdę dużo. Z polskich drużyn takim najlepszym przykładem zespołu do naśladowania na pewno jest Dwunastka Warszawa. Od razu przychodzi tu na myśl cytat z encyklopedii ks. Benedykta Chmielowskiego: „Jaki koń jest, każdy widzi”…
A ta myśl była od samego początku mojej gry, zawarta w pytaniu: Czy w kręglach fińskich warto być fighterem?… Jak najbardziej! Gra się do przodu, bez wikłania się w niepotrzebne nieraz rozwiązania taktyczne. Dlatego wygrałem pierwszy międzynarodowy Turniej Mikołajkowo-Świąteczny w Bielsku-Białej w 2023 r. zaraz na początku mojej kariery (chociaż nie bez znaczenia było to, że pierwszy raz wystąpiłem wtedy jako zawodnik rzeczywistego klubu ŚKKF Zbijaki, a nie internetowego). Dlatego zostałem wicemistrzem Polski w 2024 r. w Żywcu. I to też, dlatego zostałem halowym wicemistrzem Polski w grze podwójnej w 2025 r. w Puszczykowie (wraz z brązowym medalem w grze pojedynczej – zob. YouTube), a chwila zawahania kosztowała mnie w 2025 r. „przegranie” Superligi Polsko-Czeskiej. W 2024 r. podczas MP nie kalkulowałem w meczach przeciwko (kolejno): Krzysztofowi Mocha, Kryspinowi Berczyńskiemu, Szymonowi Szulcowi, by w finale dopiero zatrzymać się na świetnym wtedy Kamilu Sajkowskim (zob. YouTube), a wszyscy Ci gracze to byli wtedy przecież zawodnicy z najwyższej półki. Tam taktyka, jak gdyby, była tylko dodatkiem do gry.
We wspomnianej Superlidze w półfinale w ostatniej rundzie był wybór, czy trafić dziewiątkę na 9,5 metrze wybijając ją dalej i wkopać się, czy zbić niższy pewny numer, ryzykując przegranie meczu. Wybrałem ten drugi wariant i … przegrałem. Po przegranym meczu Łukasz Bialik powiedział mi, że nawet gdybym mu wybił dziewiątkę na 12 metr, on by też po nią poszedł. W takich meczach już nie liczą się rozstawienia, rankingi, wtedy wszystko jest możliwe, wszystko jest w zasięgu zawodnika…
W finale gry podwójnej w HMP w Puszczykowie w 2025 r., gdzie grałem z doskonałym partnerem Markiem Rogalskim z Warszawy mieliśmy na zakończenie jednego seta zdaje się dziesiątkę na ostatnim 10 metrze. Wybraliśmy wtedy dwie łatwe piątki i … przegraliśmy seta. Po przegranym meczu podszedł do mnie sędzia, Radek Louda z Czech (również bardzo dobry zawodnik) i powiedział mi: „Mieliście brać tę dziesiątkę”. On to zapamiętał, ponieważ on to doskonale wiedział…
Oczywiście są momenty i takie będą zawsze, kiedy zawodnik zastanawia się, na ile może się posunąć w grze w swoich umiejętnościach, do jakich granic dojść, a kiedy się wycofać, mając w myśli również, na ile stać dziś przeciwnika. Jednak wydaje się, że cała istota gry w kręgle fińskie, kryje się w tym jednym prostym pytaniu: „Czy warto być fighterem?” … Cała ta gra i mój sposób jej prowadzenia, dawała mi zawsze wiele radości i satysfakcji. Nigdy nie było, podkreślam nigdy, by mnie ten sport na treningach czy zawodach znużył. A przy okazji zawsze miałem wysokie miejsca w turniejach (na ostatnich MP w Żywcu w 2025 r. zająłem 4. miejsce w grze podwójnej i 5. miejsce w grze pojedynczej), by w 2025 roku (na podstawie rankingu) wystąpić w kadrze Polski na mistrzostwach Europy i mistrzostwach świata. Pod koniec roku 2025 w Polskim Rankingu Mölkky prowadzonym przez Polską Federację Mölkky na zakończenie sezonu zająłem 3. miejsce. Natomiast w rankingu Road to Masters, który zawiera 13 największych turniejów w Polsce i prowadzi do zakwalifikowania się do turnieju TOP-16, w którym bierze udział 16 najlepszych zawodników w Polsce – zająłem 1. miejsce! W obu rankingach jest sklasyfikowanych ponad 250 zawodników i zawodniczek. To był rok!…
Powoli, kończąc powyższe rozważania jeszcze raz dzielę się ciekawym spostrzeżeniem, które już wcześniej było zasygnalizowane, że nie wolno się pomylić w pierwszych rzutach w secie. Grozi to dalekosiężnymi konsekwencjami. Lepiej wziąć np. „8” niż bardzo ryzykowną „12”. Zostawić ją przeciwnikowi, a jak się pomyli, pójdziemy wtedy po drugą „8”, a jeżeli nie, weźmiemy dopiero wtedy tę „12”.
Dobrym sposobem jest nagrywanie najważniejszych meczów na wielkich imprezach. Nie kosztuje to wiele pieniędzy, niestety kosztuje to czas i zaangażowanie. Wyniki w setach 3:2 czy 3:4 nic nam nie mówią. Natomiast wartości 2:6 czy 7:3 jako liczone błędy np. na dystansach, czy na krótkich odległościach (bo liczymy też błędy przeciwników!) wiele nam pomogą na późniejszych treningach do poprawy. Przy okazji podczas odtwarzania meczu, niejednokrotnie się zdziwimy jak niektórymi swoimi zagraniami pomogliśmy rywalowi w grze.
Na koniec trzeba powiedzieć, że w dyscyplinie sportowej, jaką są kręgle fińskie, nierzadko rządzi czynnik przypadkowości (choć wysokie wyszkolenie zawodnika, może to nieco zniwelować). Wystarczy, że zbijak odbije się tam, gdzie nie trzeba i trąci następny kręgiel lub sam zbity kręgiel przewróci inny i wtedy cała taktyka bierze w łeb. I nierzadko nie można już nic zrobić. Jednak trzeba tu uspokoić zawodników, ponieważ wykres rozkładu gęstości prawdopodobieństwa w życiu ludzkim jest wykresem normalnym (w kształcie takiego modnego, damskiego, filcowego kapelusza z dawnych lat), co oznacza tyle, że człowiek w swoim życiu ma tyle samo szczęścia co pecha. Czyli wychodzi idealny remis. No to czego się tu bać?…

11. Sprzęt
Pierwszy swój sprzęt zamówiłem u kolegi w marcu 2022 r., były to kręgle marki Kubi sport, a że nie chciało mi się długo czekać na nie, wcześniej zamówiłem na allegro kręgle marki Mölkky. I tymi kręglami trenowałem przez… dwa lata. Pod koniec tego okresu, kręgle te były już bardzo wybite. Jak bym na zdjęciu pokazał te kręgle po 2 latach treningu, to nikt by nie uwierzył, że można je tak strzaskać. One z miesiąca na miesiąc robiły się coraz mniejsze, ale to też była zaleta, bo w treningach mi było ciężej w nie trafić, a na turniejach już były nowe. Po tym czasie wymieniłem je na kręgle marki Kubi sport. Też się kruszyły, ale nie tak, jak Mölkky. Kubi są trwalsze (dotyczy to też zbijaków). Jednak, i to drzewo, i to drzewo (Mölkky z brzozy, Kubi z buka), normalna sprawa. Różnice zauważalne są dopiero w zbijakach. Mölkky idą w kierunku 300 g, Kubi sport w 400 g. Wydaje się, że optymalna waga zbijaków do gry to waga od 370 do 375 g. mając na uwadze już to, że będą w czasie ciut wysychać. Jednak są zawodnicy, którzy grają lżejszymi zbijakami i są zawodnicy, którzy wolą cięższe. O wiele większe jest prawdopodobieństwo kupienia zbijaka o wadze 370 g firmy Kubi sport niż Mölkky. Na początku mojej kariery o dziwo trafił mi się zbijak Mölkky (bez sęków) w wadze 365 g (potem zszedł na 360 g) i tym zbijakiem grałem na zawodach prawie dwa lata!
Kiedyś, by się zabezpieczyć zamówiłem na allegro u przedstawiciela Mölkky zbijaki. Przedstawiłem się, że jestem zawodnikiem, często gram itp. i zapytałem, czy mogliby mi sprzedać zbijaki w wadze 360-365 g. Oni odpowiedzieli, że nie ma problemu. Na próbę zamówiłem dwa. W paczce dostałem dwa zbijaki o wadze … poniżej 300 g. Do dziś leżą na mojej półce jako… pamiątka. W niedługim czasie zamówiłem w prywatnej fabryce dwa zbijaki o wadze 365-370 g też z brzozy. Po otwarciu pudełka, jeden ważył 365 g, a drugi 370 g. Można? Można. Jak oni to zrobili, to już zostanie ich i moją tajemnicą. Ten zbijak o wadze 365 g zasilił mój zestaw treningowy, a drugim gram do dziś. Na każdych mistrzostwach świata jest mały sklepik Mölkky w którym można kupić zbijaki, Japończycy zawsze przy sobie mają wagę…
W zestawie treningowym mam dwa zbijaki Mölkky o wadze 340 g (reszta to Kubi), by się nie przyzwyczajać do jednej wagi, ponieważ na turniejach gra się różnymi. Trzeba dodać, że na treningach przy dystansach robi się o wiele więcej błędów lżejszymi zbijakami, niż cięższymi. No a waga zbijaka poniżej 300 g, to jest jakieś nieporozumienie. Kończąc te rozważania, muszę jedno dodać, grałem na treningu przez 4 lata różnymi markami kręgli fińskich. Widziałem niektóre zestawy zagraniczne pięknie wykonane. Jednak najsolidniejsze były polskie zestawy marki Kubi sport. Są one produkowane z drzewa bukowego, bardziej odpornego na warunki atmosferyczne. Wiadomo, drzewo jest drzewo, każde po kilku latach się kruszy, niszczy z obijania, ale przynajmniej tu mi nie wchodziły drzazgi do ręki od zbijaka.
Generalizując, każdy zestaw jest dobry do treningu (do meczów na poważnych turniejach również), nie ma znaczenia, jakiej firmy, można grać i kolorowymi kręglami marki Kubi sport (widoczne na zdjęciu), by przyciągnąć jak najwięcej więcej dzieci i młodzieży, czy to na boisko, czy przed blok. Jak się zakupi takie nowe kręgle, to aż się grać od razu chce. Kiedyś w dawnych latach mój trener tenisa stołowego mi mawiał: „Lepiej jest, jak mam tę młodzież tu przy stole niż jak by miała stać pod budką z piwem”. A w dzisiejszym świecie jest przecież o wiele więcej czyhających na nią pułapek niż kiedyś, to nie lepiej, by te dzieci i młodzież grały w kręgle fińskie na podwórku?…
Bogusław Król
Chorzów, 29 września 2025 r.
